Relacja Pielgrzyma Haliny
RELACJA HALINY Z PIELGRZYMKI ROWEROWEJ TRASĄ VIA JASNA 2013.
Od 2 lat pracuję i mieszkam w Józefowie w parafii MB Częstochowskiej. Tu
mieszkają Bracia Doloryści i Ojcowie Szensztaccy, ich kapliczka jest
wierną kopią tej z Szensztatu. Moją parafię nawiedziła MB Loretańska,więc
zrobiłam rodzaj rekolekcji przed rowerową pielgrzymką do
Częstochowy. 8 lipca,w poniedziałek po Mszy Św. pożegnałam P. Michała
i w drogę! Pierwszy przystanek w Karczewie, parafia Św.Wita
Męczennika. Opowiadam o idei pielgrzymki indywidualnej, o potrzebie
wolontariuszy, bo dzieło dopiero zaczęte i potrzebuje wsparcia. Wikariusz
dał pieczątkę do "Dokumentu Pielgrzyma" i błogosławieństwo na drogę. Tak
było wszędzie gdzie udało mi się odszukać księdza. Parafia słynie z
wyjątkowo pięknych ołtarzy wznoszonych na uroczystość Bożego
Ciała. Kościół zbudowano w 1541 r., spłonął w czasie pożaru miasta w 1865
roku. Odbudowany, tylko Kaplica Karczewskich jest z tamtego czasu.
Góra Kalwaria -nazwę miasta zmienił car,wcześniej była Nowa
Jerozolima. Klasztor Księży Marianów i kościół p.w. Niepokalanego Poczęcia
NMP. Tego upalnego dnia przyjemnie było odpocząć w
kancelarii. Opowiedziałam o swojej wędrówce i przyznałam, że tu już nie
znam okolicy. Ksiądz dał wydruk mapy, dołożył informacje o
parafii: zabytkowa kaplica zakonna z 14 wieku z Pietą, cudowny obraz
Łaskawej Matki Pocieszenia z 17 wieku.
Warka. Piękny ,zabytkowy kościół .Na frontowej ścianie epitafium
książąt mazowieckich z lat 1341\43, Szymonowi z 1832 r. Wzruszająca
kompozycja poświęcona księdzu Jerzemu Popiełuszce. Obok Jego popiersia
umieszczono fotografię pamiętnego mostu i wymowne głazy z pałkami
policyjnymi: "zło dobrem zwyciężaj" zawsze aktualne. W Józefowie, gdzie
pracuję, proboszczem jest ks. Kazimierz Gniedziejko, kuzyn ks. Jerzego.
Wzięłam na pielgrzymkę obrazki z tym świętym. Gdy spotkałam kilkuletniego
człowieka :"chodź kolego:dam ci świętego" zaczynała się ciekawa rozmowa
z opiekunem malucha....w kancelarii parafialnej rozmawiałam z Panią,
która wraz z mężem tworzyła pomnik ks.Popiełuszki. Interesowała się
bardzo tworzeniem dróg Via Jasna.
Do Białobrzegów trzeba
zboczyć z trasy 3 km, ale tu najpewniejszy nocleg. Parafia Św.Trójcy
-ks.Artur Hejda pyta co potrzebuję "oprócz pieczątki szukam noclegu". Nie do mnie!{srogie słowa,strach się bać} u mnie nocują panowie,panie do
klasztoru! {na zawsze??}. Zaczęłam mówić o Via Jasna, ks.Artur
popatrzył....już wiem,chcę nosić drwa do lasu! Ta parafia przytula i
wspiera pielgrzymów wszelkiej kategorii od zawsze. Ks.Artur stara się być
srogim ,żeby ludzie nie wykorzystywali nadmiernie jego serca większego
niż ciało.. Nocuję pod opieką S.S.Kasi i Danusi w przytulnym
klasztorze. Rano po Mszy mam nakaz wrócić na śniadanie! Jeszcze na drogę dostaję jagodziankę i serdeczne błogosławieństwo. Przybyszew -mała miejscowość,ale kościół okazały ,pw. Piotra i Pawła. Usiłuję znaleźć kogoś ,kto da pieczątkę do sakwy pielgrzymiej. "Ksiądz będzie po południu,teraz zamknięte!". Jedna nieżyczliwość na cały tydzień>bywało gorzej, po prostu trafiłam na osobę w gorszym humorze.
Michałowice. Zanim dotarłam do kościoła, rozmawiałam z Panią,
która szła na pogrzeb. Przy takiej okazji będzie łatwiej "złapać za
sutannę".Ksiądz Henryk Prażnowski jest szanowany i kochany przez
parafian. Pod jego kierunkiem kościół z XVIII w. został starannie
odnowiony, zagospodarowano otoczenie.Więc rozmowę zaczynam od pochwały
księdza, na co słyszę: do Częstochowy jedzie a plotek słucha, niech
przyjdzie do prezbiterium, dostanie.....kapłan się śpieszy,więc reszty
nie dosłyszałam. Nawet jeśli da klapsa,chętnie idę. Dostaję fotografie
głównego ołtarza, wydrukowano je z okazji trzydziestolecia kapłaństwa
księdza Henryka. Od Białobrzegów jechałam lokalnymi
drogami. Wioski niebogate, ale zadbane. Komentowałam: w mojej rodzinnej
wioseczce był zwyczaj budowania studni przy drodze, by wędrowiec mógł się
napić. A tutaj jeszcze i bramy otwarte....Byłam wzruszona, słuchacze
też. Bardziej popularne w naszych czasach są domy otoczone parkanem , z
domofonem. W wioskach, które mijałam jest dużo kapliczek, krzyży. W Woli
Pobiedzińskiej otoczenie figurki Matki Bożej jest zadbane, otoczone
kwiatami tak jak wszędzie. Tu dodatkowo ustawiono kilka ławek i śmietnik.
Z radością stawiam rower i odpoczywam. Na kilka kilometrów przed Nowym
Miastem zgubiłam drogę (a może to ona zgubiła mnie?) Nie podobała mi się
ta piaszczysta którą wskazał drogowskaz. Postanawiam jechać
asfaltem, aliści ten skończył się, potem żwirówka, polna dróżka uciekła w
gęste poszycie leśne....Wiedząc że muszę "w stronę słońca" po prostu
poszłam na azymut. Było krótko, ale męcząco.Doszłam do sadu, gdzie
pracowali ludzie. Pytam: macie tu gdzieś Nowe Miasto ,jeszcze nie
używane? Wskazówka była ozdobiona pięknym uśmiechem....
Nowe Miasto nad Pilicą ma klasztor i kilka kościołów. Odwiedziłam świątynię p.w. Opieki MB Bolesnej. Wzniesiona w 1856r.jest cennym zabytkiem budownictwa XIX wieku. A w rynku ,obok "biedronki"jest mały bar i przemiła p. Eugenia
Biała serwująca supersmaczny bigos ,kawę, a gratis informacje i ogrom
życzliwości.Przy ul.Klasztornej w sklepie "pamiątki religijne"
gospodarzy p.Maria z S.Halinką(moja imienniczka ,o wiele doskonalsza
wersja mnie). Po solidnym wypoczynku ruszam do Luboczy. To już zaczyna
się trasa VIA JASNA według przewodnika.
Inowłódz. Cieszy mnie jazda z górki ,ale że dzionek się kończy,
dzwonię do gosp. agroturystycznego, na Zakościele. Gospodyni ośrodka miła i
energiczna przynosi herbatę kanapki, nie ma mowy o zapłacie! Mam się
pomodlić na Jasnej Górze. Jeszcze młody pies bernardyn wielkości
cielaka. Bardzo chciał się mną bawić, ale pani nie pozwoliła. Nigdzie nie
korzystałam z pościeli, bo miałam śpiwór, ale bez niego też bym nie
marzła. Rano zbieram dobytek i ruszam zwiedzać, odwiedzić
Jezusa, zrobić śniadanie....Zakościele jest przedmieściem Inowłodza . Na
wzgórzu kościółek>muzeum Św.Idziego z 1086 roku. Obok pomnik fundatora
Władysława Hermana z synem Bolesławem Krzywoustym. Przepiękna panorama na
dolinę Pilicy. Świątynia parafialna jest w centrum. O 8.00 Msza Św., potem
rozmowa. Młody kapłan ze wzruszeniem słuchał o Via Jasna, o moich
intencjach: Dziękuję (za łaski) Przepraszam (za błędy) Proszę (o dalszą
opiekę). W Przewodniku dużo tras wiedzie drogami gruntowymi. Dla
mojego wędrowania wygodniejsze były drogi asfaltowe. Szum samochodów nie
przeszkadzał mi w rozmyślaniach (ja całe życie szukam prostszej drogi
,ale czy ona jest na pewno lepsza??). Drugi dzień pielgrzymki był dla mnie
najtrudniejszy. Kiedyś P. Jezus chodził po falach jeziora....Jeden z
apostołów też chciał -dopóki nie zwątpił , utrzymał się na
powierzchni. Zatrzymałam się przy krzyżu: Panie Jezu,Ty wiesz że mam
więcej chęci niż siły! Z Twoją pomocą pokonam wszystkie trudności!
Spała Ośrodek Przygotowań Olimpijskich widoczny z daleka....Punkt
informacji turystycznej jest na terenie Letniej Kaplicy
Polowej. Podziwiam zadbane otoczenie , z tablicami
pamiątkowymi.pracownica punktu miła, kompetentna udziela informacji
sprzedaje pamiątki,mapy. Sprawdza się moja teoria że naród pod wodzą
księży dba o przeszłość i dzień dzisiejszy człowieka.Obejrzałam wieżę
ciśnień ,kościółek w stylu zakopiańskim.Znowu jadę równiutką ścieżką
rowerową obok ruchliwej szosy. Hodowlę Żubrów zostawiam na inną
okazję.
Tomaszów Mazowiecki Miasto największe na mojej trasie. Długo
dreptam obok domu parafialnego i naciskam wszystkie domofony,bez
skutku.Kościół p.w. Najśw. Serca Jezusowego jest duży i pełen
aktualności. Postaci Św.Faustyny, Jana Pawła II,
ks.Popiełuszki.....otoczenie to przede wszystkim kwiaty. Te trwałe to
obeliski, tablice, krzyże poświęcone bohaterom walk i męczennikom
począwszy od Powstania Kościuszkowskiego 1794 roku. Najpiękniejsza jest
Droga Krzyżowa poświęcona Janowi Pawłowi Drugiemu. Wykonana
b.starannie,otoczona krzewami, kwiatami nakłania do modlitwy
i zadumy.zwiedzam miasto......zapytałam o drogę do Smardzewic
i przypadkiem znalazłam "Domowe Zacisze".To naprawdę domowe - i jedzenie
i atmosfera. Zjadam duży obiad. Zawsze jadłam "z rozsądku" bo nie odczuwałam
głodu z emocji. W plecaku zawsze dyżurowała drożdżówka i czekolada, ważne
było picie, bardzo dbałam o napoje. Napotykani ludzie zawsze pytali "może
głodna? może wody?" Na całej trasie jest dosyć sklepów typu "A B C"gdzie
można się zaopatrzyć .Są widoczne z daleka. Przy okazji opowiadałam
o idei Via Jasna,zawsze było duże zainteresowanie. Codziennie meldowałam
przyjaciołom i dzieciom o sobie."Ja nie jadę, to Wasze modlitwy mnie
niosą!" Krajobraz jest tak piękny, jakimi słowami dziękować Bogu za to
wszystko? Dziękuję po swojemu: łzami....Idealnie równą ścieżką rowerową
jadę do Smardzewic Klasztor i kościół podziwiam z zewnątrz. Bardzo
blisko podchodzę do tamy, lubię wodę ujarzmioną....Dalej grzecznie jadę
szlakiem do Sulejowa.Piotrków Trybunalski zostawiam na inną okazję. Po
kilku kilometrach niespodzianka: Błogie Szlacheckie :mały
kościółek, obok plebania, tu mały kundelek nie pozwala wejść. Do drzwi
wiodą schodki, a na każdym z nich siedzi kotek. Wokół kwiaty,
czyściutko. Za ogrodzeniem gospodyni karmi kury,kaczki...mnie też nakarmi
i napoi, jeszcze na drogę da jagodziankę. Moja Via Jasna to via
jagodowa.Od Tresta droga wiedzie wzdłuż Jeziora Sulejowskiego. Podziwiam
krajobraz. Ludzi spotykam niewielu, więc mój kontakt z przyrodą jest
wyjątkowo intymny.
Sulejów. Z daleka widać imponującą budowlę Opactwa Cystersów
.Myli napis na ścianie: hotel ,pytam przechodnia o wejście do
kościoła,tak,to tędy.Ustawiam ekwipunek pod płotem i wchodzę do
świątyni.Zabytek klasy 0,to prawdziwa perełka! Podziwiam ambonę,obszerne
stalle, obrazy....Jak zawsze życzliwy ksiądz pyta o moje potrzeby. Ja
tylko o widokówkę proszę bo tu tak pięknie! obdarowuje obszernym
informatorkiem, nie przyjmuje datku...."proszę się pomodlić w naszej
intencji". Ależ modlić się będę i w Częstochowie i teraz z Wami na Mszy
Św. W kościele odszukałam kasetkę "na kwiaty", wcisnęłam banknot. Po mszy
parafianie dziękują za datek, a ja oczekiwałam wdzięczności od
Boga....Cały czas miałam wrażenie że kapłan tylko do mnie kieruje
modlitewne wezwania, nie umiem być w centrum. O ileż łatwiej na rozdrożu:
ja i krzyż "Panie Jezu! Jak mi wskażesz drogę, skoro moje grzechy przybiły
Ci ręce do krzyża?" A Pan Miłosierny zawsze przysyłał jakąś osobę , nawet
gdy okolica nie była zamieszkała. Sulejów ma jeszcze jeden kościół , Św.
Floriana.I pytam siebie ,który ładniejszy.W tamtym "wieje" historią, a
ten nieco ponad wiek, prawie nówka... Dzień się kończy ,więc zerkam do
Przewodnika (dzięki ,P.Ryszardzie!) i dzwonię do Ośrodka Wypoczynkowego
w Białej. Ja tu na kilka godzin ,po dach nad głową. Za oknem las i
cisza. Dobrodziejstwo: ciepła woda z bojlera. Więc poza mną połowa
trasy. Jestem zbyt szczęśliwa aby czuć bolące kości. Nie mam żadnych
odcisków ,otarć,ani problemów ze słońcem. To coś więcej niż wakacyjna
,beztroska wolność. Ojciec Emilien Tardiff napisał książkę/świadectwo
"Jezus żyje". Ja mam to przeświadczenie że w tej wędrówce ani na moment
nie jestem sama.Takie poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Żegnam
Białą ,na skrzyżowaniu "Panie Jezu! Tu nie ma nawet Twojego krzyża!" ale
ponieważ nie opuszczasz swojej owieczki ,to podszepniesz czy pojechać w
prawo, czy w lewo.Przewodnik nie powie ,jeśli nie wiem ,gdzie północ bo
niebo zachmurzone. Pojechałam dalszą drogą, nie była to Via
Jasna.Podziwiałam Górę Kozubową, Kobylą Górę. Kościółek w Ręcznie był
zamknięty. Obok stareńka kapliczka Św. Barbary z piękną sentencją: Bóg
widzi,czas ucieka, śmierć goni, wieczność czeka! Całość
odnowione, zadbane. Przed Bąkową Górą wjechałam na Szlak Via Jasna, Panorama z tej góry może konkurować z krajobrazami Włoch! Jest piękniejsza, bo moja, własna!!!
Przedbórz Kościół parafialny p.w. Św. Aleksego (XIII w.) z Matką
Bożą Serdeczną z XVII wieku w głównym ołtarzu. Zbudowany na wzgórzu
"spogląda z góry"na miasteczko stare i bardzo piękne. Byłam zadziwiona
rynkiem: taki sam jak w Kazimierzu nad Wisłą! Bo ten sam król
budował: Kazimierz Wielki! z dumą wyjaśnił mi przechodzień. Po widokówki
idę do muzeum,jest ono najbogatsze w zbiory i najciekawsze w
Polsce.Powstało dzięki wielkiej pasji mgr.Tadeusza Michalskiego przy
wsparciu społeczeństwa.Dla mnie nic tam nie było ,czego bym nie
znała.Moje dzieciństwo upłynęło wśród motków lnianych nici i szmatek
dzielonych na paski do wyrobu bieżników.Tym zajmowała się mama ,wujek
był szewcem.Dzięki muzeum poczułam się młodsza o pół wieku. Poznałam
piękną legendę o królu Jagielle,który często polował w przedborskiej
puszczy.Marzył on o uniknięciu wojny z Zakonem Krzyżackim Podczas
polowania król i jego towarzysze zobaczyli dziwne zjawisko:scenę z
mającej się rozegrać bitwy pod Grunwaldem.Ukazał się duch królowej
Jadwigi (nie żyła od 10 lat). Zachęcała ona męża do przygotowań do
bitwy."będzie za 9 miesięcy i będzie zwycięska".
Wielgomłyny młodsza
,mniejsza siostra Przedborza.Kościół pw.Najśw. MB Bolesnej zXIVw. i
klasztor Ojców Paulinów.Robię wersję turystyczną obiadu i w drogę
szlakiem Via Jasna. Niedośpielin,Odrowąż, Huta Drewniana,Wymysłów,
Silnica.Znowu kościół na horyzoncie,dlatego kocham małe
miejscowości. Żytno. Bez trudu znajduję kancelarię parafialną.
Ksiądz z przejęciem wypytuje o przebytą drogę.Ależ to żadne
poświęcenie:wędrować od świątyni do świątyni gdzie nakarmią Sakramentem też>napoją i za rączkę poprowadzą dalej!nie zmokłam ,nie
zmarzłam,nie zabłądziłam.Nie boję się ciemności ani samotności od zawsze
,więc strachów nie było.W niedzielę Ewangelia będzie mówić o miłosiernym
Samarytaninie. No właśnie! Niegrzecznie wyciągam paluch w stronę
księdza:opatrzą rany,czyli wyspowiadają i dobre słowo dadzą na dalszą
drogę.Ależ ja nie o tym ,żachnął się księżulo,o rozbójnikach na drodze
mówię.Moje zdziwienie jest autentyczne:ja ich nie widziałam, gdzie są??
Niech cię Bóg błogosławi!gest ramion taki sam jak przy Ołtarzu...."Panie
nie jestem godzien"Z tymi emocjami siadłam na rower i
pojechałam.Pierwszy raz nie upewniłam się"czy to ta droga"Było
prosto,więc jechałam z modlitwą na ustach i zachwytem w oczach...Minęłam
Sekursko, w Cielętniku bezskutecznie szukam księdza. Na pociechę robię
odpoczynek z posiłkiem, studiuję Przewodnik i czuję się jak cielę! Toż ja
całkiem na manowce zeszła!! Żal wielki bo w Gidlach klasztor i muzeum i
kościoły.Chwila wahania, nie będę zawracać,z Bożą pomocą wrócę na Via
Jasna za rok. Święta Święta Anna klasztor klauzurowy ss.Dominikanek. Obok barokowy
kościół z XVII wieku, sanktuarium Św.Anny Samotrzeciej czczonej od 1500
roku. Klękam w pustej świątyni ale czuję że jest Ktoś ,nie obok, nade
mną. Potrzebowałam tylu dni innego życia żeby zrozumieć, że Bóg jest
zawsze obecny. Wcześniej dzwoniłam do klasztoru i mam obiecany
nocleg. Siostra furtianka daje mi klucz do noclegowni ,gorącą herbatę w
termosie i namawia na kanapki.Ja tylko strawy duchowej potrzebuję,bo
dziś na Mszy Świętej nie byłam.Więc umawiam się na jutro i biegnę do
kościoła.potem tylko prysznic,posiłek i wtulam się w śpiwór. Nocuję w
pomieszczeniu gdzie jest ponad 50 łóżek i ja pielgrzymów sztuk
jeden! Nocą słyszę stukanie(zwierzątka)o świcie gołębie spacerują.....to
wszystko nie przeszkodziło mi w solidnym wypoczynku.czyż mogłam żle spać
u Babci?? co prawda kiedyś spotkałam 2 Panie które były wprost
zgorszone "jak to tak?sama??my tylko do pracy ,ale zawsze we
dwie!" taak!buzia w ciup,rączki w małdrzyk....Obdarowana kremem i nowenną
do Św. Anny ruszam na ostatnią prostą. No, niezbyt prosta ona
była....Odwiedziłam mogiły pomordowanych pątników przez Prusaków w 1792
r. to było w Krasicach w lesie, przy okazji uzbierałam
jagód/smakowitości! Potem Jażwiny i szersza droga na Mokrzesz
kościół pw. Maksymiliana Kolbego,wyjątkowo piękne żyrandole,takie
dzwoniaste....Pozdrawiam P.Jezusa i szukam mieszkania "zarządcy". Drzwi
otworzył starszy kapłan.Opowiadam o sobie ,proszę o pieczątkę. Ja też
chcę "zrzucić"parę kilo. Ależ proszę księdza!to nie joga, to
pielgrzymka! opowiadam, że całą drogę wyraźnie czuję opiekę Bożą.Wiele
razy sama wybieram,opuszczam trasę Via Jasna ,ale nie błądzę. Ksiądz wspomina
jak to kiedyś ze studentami w Bieszczadach.....zamiast kilku minut
wędrowali godzinami. "Pani plecak ciężki" mówi na pożegnanie. A grzechy
lekkie?? Niech chociaż raz poczuję tak namacalnie! Ten kapłan był jedyną
osobą która stwierdziła: ty nic nie robisz, tylko jedziesz! Całym sercem
zgadzam się z tym i dziękuję za gościnę. Chciałabym kiedyś spotkać tego
pogodnego księdza, był taki "promieniujący Bogiem" jak by powiedział Kard.
Newmann. Jeszcze sanktuaria: Mstów,Wancerzów ,Siedlec. tylko Kanonicy
Laterańscy dali pieczątkę. Robię przerwę na posiłek, chciałabym już być
na Jasnej Górze. Czuję się jak metalowy opiłek przyciągany magnesem...gdy
wjechałam w granice administracyjne Częstochowy, zaczął padać deszcz, no
bo co to za pielgrzym, który nie zmoknie? A już w drodze powrotnej
zmarzłam i zgłodniałam na stacyjce kolejowej czekając na
połączenie.
Częstochowa jest dużym miastem i klasztor ginie wśród wieżowców.Kilka
razy pytałam o drogę .Więc w drugie urodziny wnuczka Jacka klęczałam
przed obliczem Czarnej Madonny,na chwilę przed 15.00-Godziną
Miłosierdzia .Matuchno! Przynoszę Ci serce pełne intencji za
dzieci, wnuki, przyjaciół, kapłanów, za osoby napotkane w czasie
pielgrzymki. Po modlitwie zabezpieczyć rower, kanapka, napój. Zawsze
pielgrzymi śpiewem witają Maryję; a co zrobi 1 egzemplarz z głosikiem
na 0,01 oktawy?? Po kilku minutach słyszę śpiew w bramie głównej....to
pielgrzymka Kalwaryjsko-Lanckorońska!! Przyłączam się do nich
(słoniu,głośno tupiemy, mówi mrówka). Ja mam wrażenie że mój głos ma siłę
dzwonu!: Jeden jest tylko Pan, tutaj jest Jego Dom....dziwne ,bo
wzruszenie nie zatyka gardła, a łezkom nic nie przeszkadza płynąć. Ojciec
Paulin wita pielgrzymów i mówi jaki będzie program modlitw. więc o 18.00
Msza Św. .potem przerwa na kolację.Po Apelu będzie nocne czuwanie;
hurra! A już myślałam że nie będę mogła ,no bo jak ,sama
jedna? Dyskretnie oglądam pielgrzymów; wiek od 3 lat do 70, są całe
rodziny. Po mszy gromadą idziemy do baru.Jest do wyboru: żurek,albo
żurek, ewentualnie żurek- kupiłam towarzystwo tym komentarzem. Wszyscy
mają niewielkie torebki, tylko ja z plecakiem jak żółw z domkiem. Wiele
razy zostawiałam go na chwilę; był bezpieczny.Po kolacji zwiedzam, kupuję
pamiątki. "Wpadam w oko" Marii, starszej pani z Warszawy. Dzielimy się
wrażeniami. Namawia mnie na nocleg w Domu Pielgrzyma; ja skrzętnie ukrywam
zgorszenie. Pragnę śpiewać Maryi, do spania mam resztę życia. Jestem
wypoczęta, bo moje noclegi były komfortowe.Lanckoroniacy są bardzo
sympatyczni ,świadczymy sobie drobne uprzejmości. Kilka razy byłam na
nocnym czuwaniu, ale nigdzie nie było takiej atmosfery. Nie miałam czasu
zamknąć oczu, nie mówiąc o drzemaniu....Rano o 6.00 Msza Św., młody Paulin
-ministrant usiłuje odczytać mój identyfikator, który mam jako
naszyjnik- daremny trud, nie pasuję do żadnej grupy.Jeszcze towarzyszę
Lanckoronie na Wałach w Drodze Krzyżowej, później podchodzę do duchownych
żeby podziękować za wspólną modlitwę. "Bo ja przykleiłam się do Was
wczoraj, a jestem indywidualnym pielgrzymem spod Warszawy". Braciszkowie
śmieją się: my też przyklejeni, te wszystkie modlitwy i czuwanie
przygotował laikat. Post scriptum: całe życie jest jedną wielką
pielgrzymką do Domu Ojca ciągle powinniśmy sobie o tym przypominać.
W cierpienia czas pomocą darz i nieustannie ratuj nas........