Pielgrzymować. To jest jak pragnienie duszy. Po prostu ciągnie i w końcu idziesz. I tak dwadzieścia lat temu poszłam pierwszy raz do Częstochowy z Akademicką Pielgrzymką. Było ciężko, ale młodość w człowieku dodaje sił. A dwa lata temu poszłam po raz kolejny i tu już prawie kraksa. Dałam radę ale tak ciężko było, gorąco i no wszystko nie tak… Bóg był taki jak trzeba. Więc myślę spróbuję indywidualnie. Jako człowiek dzisiejszych czasów myślę , i próbuję ustawić świat do swoich potrzeb. Niech rzeczywistość przystosuje się do mnie, nie ja do niej. Szlak przyzywa. Zwyczajnie chcę iść i myśleć, a myśląc wychwalać Boga. Nic więcej. Zakupiłam „Krótki Przewodnik Pielgrzymki Indywidualnej Via Jasna” i zrodził się kolejny problem … KIEDY ? Padła propozycja, że przecież nie musimy ( idę z mężem) iść wszystkiego na raz można w sobotę i niedzielę. Ok. To doskonała myśl. Pielgrzymować i móc myśleć o Bogu, a nie o bolących nogach, wspaniale.

Poszliśmy 22 listopada. Stwierdziliśmy , że dobrze będzie iść od Rokitna do Niepokalanowa. I tu się zakończyło planowanie. Musieliśmy wyjść z Rokitna ok godziny 14:30, to późno. Szczególnie patrząc na porę roku i to jak szybko robi się ciemno. I myśl , że po drodze coś kupimy … hehe. Gdy wyruszyliśmy było wszystko dobrze jednak po przejściu połowy drogi mieliśmy ochotę coś ciepłego zjeść … okazało się to nie możliwe. Jedyny zajazd był nieczynny J. Pierwsza lekcja, weź ze sobą termos z ciepłym piciem. Listopad to nie lipiec. A szkoda. Jednak szliśmy. I poczuliśmy , że dobrze się idzie i przestaliśmy patrzeć na mapę na każdym skrzyżowaniu, i zaraz okazało się, że zabłądziliśmy. Musieliśmy wrócić i znowu zacząć iść już dobrą drogą. Szliśmy i doszliśmy do Niepokalanowa na godzinę 20:30. Zmęczeni tak strasznie, że dziwnym wydało mi się jak mogłam przejść rok wcześniej całą drogę aż do Częstochowy.

I tu właśnie przemówił do mnie Bóg. Bo zrozumiałam, że nie mogę zaplanować wszystkiego, pielgrzymką jest całe moje życie. I to zawieszenie na szlaku po przejściu tego jednego odcinka przyzywa mnie i ciągle pamiętam , że jestem w trakcie pielgrzymki, każdy dzień gdy jestem w domu to też pielgrzymka. I fakt zabłądzenia też pobudza nieustannie moją wyobraźnię. Myślę , czy nie błądzę też tak właśnie w życiu, gdy poczuję to przyjemne „bezpieczeństwo”, a tu okazuje się, że to właśnie manowce gdzieś daleko od drogi do Boga. Czy spowiedź nie jest takim spoglądaniem na mapę i nieustannym sprawdzaniem czy to jeszcze dobry kierunek…

A kończąc polecam . Idźcie na szlak. Książeczka ładnie pokazuje trasę. W miesiące zimowe weźcie termosik z ciepłą herbatą. Karimatę , żeby można było gdzieś przycupnąć na chwilkę. Nie liczcie , że będzie lekko. Liczcie na to, że Bóg zawsze pomaga.

Buen Camino !

Ps. „Nogi bolały mnie przez dwa tygodnie po przejściu tych 22 kilometrów.”